Podczas majowego posiedzenia Rady Gminy
w Strawczynie radni dyskutowali nad wyborem miejsca, w którym powstanie
Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów (PSZOK). Ponieważ zdania były bardzo
zróżnicowane Przewodniczący Rady Gminy, pan Stanisław Zdyb zaproponował, żeby
ostateczne rozwiązanie tego problemu pozostawić do kolejnej sesji. Jednak w
planie obrad ostatniej sesji Rady Gminy w Strawczynie, która odbyła się
26 czerwca 2013r. nie pojawił się punkt dotyczący lokalizacji
PSZOK-u. Dlaczego? - tego nie wiem, ale wiem, że zgodnie z obowiązującymi
przepisami (ustawa z dnia 13 września 1996r. o utrzymaniu czystości i
porządku w gminach – tekst jednolity Dz. U. z 2012r. z późniejszymi
zmianami) każda gmina z dniem 1 lipca 2013r. powinna uruchomić na
swoim terenie punkt, do którego mieszkańcy będą mogli przywozić nadmiar odpadów
z gospodarstw domowych. W naszej gminie na dzień 1 lipca nawet nie wyznaczono
lokalizacji takiego punktu, nie mówiąc już o jego udostępnieniu dla
mieszkańców. Zgodnie z obowiązkiem narzuconym przez wspomnianą ustawę w
sąsiednich samorządach władze poradziły sobie bez problemu (np. gmina Zagnańsk
czy Miedziana Góra) z uruchomieniem w wyznaczonym terminie PSZOK-ów. A nasi
włodarze? Nasi włodarze zamiast zająć się wypełnianiem swoich obowiązków, na
przykład dyskusją nad ustaleniem lokalizacji PSZOK, podczas ostatniej sesji
Rady Gminy próbowali znaleźć przepisy prawne, które mogłyby utrudnić mi
wydawanie mojego biuletynu oraz uniemożliwić zadawanie na sesji Rady Gminy
pytań wójtowi gminy, panu Tadeuszowi Tkaczykowi.
Przewodniczący Rady Gminy, pan Stanisław Zdyb zwrócił
uwagę, że gazeta którą wydaję nie jest
zarejestrowana, gdyż nie posiada numeru jaki zawsze widnieje na
czasopismach. Poza tym, według pana Przewodniczącego, w sposób niezgodny z
prawem wykorzystuję herb gminy Strawczyn. Pan Przewodniczący Zdyb odczytał
zapis Statutu Gminy Strawczyn (paragraf 3, punkt 3), który brzmi następująco
”Komercyjne rozpowszechnianie nazwy Gminy i herbu
wymaga zgody Wójta, który ustali zasady i tryb postępowania przy rozpatrywaniu
wniosków zainteresowanych.”
Na tak postawione pod moim adresem zarzuty,
odpowiedziałam panu Przewodniczącemu Rady Gminy w Strawczynie, że na
podstawie braku numeru ISSN (bo z pewnością o taki, nadawany przez Bibliotekę
Narodową w Warszawie, numer chodziło panu Przewodniczącemu) nie można
stwierdzić, czy gazeta jest, czy też nie jest zarejestrowana. Nie ma bowiem
wymogu podawania takiego numeru we wniosku o rejestrację czasopisma w
sądzie. Natomiast, co do bezprawnego wykorzystywania herbu Gminy Strawczyn,
zgodnie z opinią prawną którą posiadam, to co widnieje na pierwszej stronie
Przejrzystej Gminy Strawczyn nie jest
herbem gminy. A poza tym, w przytoczonym przez pana Przewodniczącego
statutowym zapisie, mowa jest o komercyjnym wykorzystywaniu herbu. Ja
natomiast, nawet gdybym go wykorzystywała, nie robię tego w celach komercyjnych.
Ja swoją gazetę rozdaję za darmo.
W punkcie obrad, w którym, jak zwykle, chciałam zadać
panu wójtowi kilka pytań dotyczących funkcjonowania naszego samorządu,
aktywnością znów wykazał się pan Przewodniczący Zdyb, który stwierdził, że
należy uporządkować obrady i odczytał zapisy Statutu Gminy Strawczyn, tym razem
dotyczące tego, kto na sesji Rady Gminy może zadawać pytania i zgłaszać
interpelacje: Radny ma prawo zgłaszać interpelacje i zapytania (par. 70,
punkt 1). Według Przewodniczącego zapis ten wyraźnie wskazuje, że tylko radni
mogą zgłaszać na sesji zapytania i interpelacje. Ja mam na ten temat zgoła
odmienne zdanie. Uważam, że na podstawie zapisu, na który powołał się pan
Przewodniczący, nie można wnioskować, że to tylko radni mają do tego prawo.
Przywołany przepis określa po prostu prawa radnego i nie wynika z niego,
że tylko radny może składać zapytania i interpelacje. Poza tym dotychczas
Państwo Radni nigdy nie zauważali owego nieporządku. Na słowa pana
Przewodniczącego odpowiedziałam, że doskonale rozumiem podejmowane działania,
które z pewnością mają na celu „zamknięcie” mi ust i spowodowanie utrudnienia w
dostępie do informacji. Domyślam się, że to na polecenie wójta gminy, pana
Tadeusza Tkaczyka, Przewodniczący zaczął wprowadzać porządki na sesji. Tak
proszę Państwa zachowuje się nasz pan wójt w sytuacjach, w których nie
może sobie poradzić. Najprościej pozbawić możliwości zadawania niewygodnych
pytań, na które nie zawsze wójt umie odpowiedzieć. Jeżeli, według naszych
gospodarzy, ja nie mogę zadawać publicznie pytań, to sytuacja ta dotyczy także
każdego z Was. Państwu radnym oraz panu wójtowi jesteście, Drodzy Mieszkańcy,
potrzebni jedynie w dniu wyborów, jako narzędzie do uzyskana odpowiedniej
ilości głosów. A już dzień po wyborach – cisza, żadnych pytań, najlepiej
gdybyście w ogóle przestali myśleć, bo jeszcze przyjdzie Wam na myśl jakieś
niewygodne pytanie, na przykład na jakiej podstawie gmina pobierała opłaty na
kanalizację?
Jakiś czas temu w mediach prowadzona była kampania
społeczna „Płać podatki tam gdzie mieszkasz”. Państwo płacicie. To z Waszych
podatków wójt dostaje, niemała zresztą, pensję, a radni swoje diety. To z
Waszych podatków finansowane jest funkcjonowanie urzędu gminy i całej
administracji publicznej. No więc płać Obywatelu! Ale jeśli chodzi o wiadomości
dotyczące tego, jak te pieniądze są wykorzystywane, to WARA! Tu już jesteście
zbędni. Co za dużo, to nie zdrowo. Więc co zrobić? Zabronić pytać. Najwyraźniej
nasi włodarze zatęsknili za czasami PRL-u, kiedy to każdy mógł głośno wyrażać
swoje poglądy, pod warunkiem że były one identyczne z poglądami władzy.
Pokolenie pana Wójta walczyło i ginęło za demokrację,
za wolną Polskę, możliwość swobodnej wypowiedzi i dostępu do informacji.
Być może pan Wójt nie walczył, skoro tak bardzo stara się dostęp do tej
informacji utrudnić? Czego tak się pan obawia, panie wójcie?
A jeśli
pan wójt nie
radzi sobie już
z wypełnianiem swoich obowiązków,
brak mu cierpliwości dla dociekliwych pytań i nerwy czasem puszczają, a górę
nad zdrowym rozsądkiem biorą emocje (przeczytacie o tym niżej), to może czas
najwyższy zrezygnować z zajmowanego stanowiska? Będąc na miejscu panów
Tkaczyka czy Zdyba nigdy nie posunęłabym się do takich chwytów, choćby dlatego,
żeby nie dać komuś możliwości opisywania takich mało chwalebnych decyzji.
Jestem pewna, że Wójt, który byłby człowiekiem honoru i miałby szacunek dla
swoich mieszkańców przez wzgląd na piastowane pochodzące z wyboru stanowisko,
nie podejmowałby takich prymitywnych prób cenzury, nawet gdyby nie zgadzał się
ze swoimi oponentami. Pan Wójt zrobił wiele dla dobra naszej gminy, jednak po
18 latach piastowania stanowiska zapomniał najwyraźniej, że to nie jest jego
prywatny folwark. Wszystko, czego dokonał, opłacane jest nie z jego własnej
kieszeni, ale z kieszeni każdego z Państwa.
Pan radny sobie nie życzy
Podczas obrad ostatniej sesji zapytałam Państwa
Radnych, czy nie będą mieli nic przeciwko temu, abym ich fotografowała podczas
tychże obrad. Pan Przewodniczący stwierdził, że wizerunek każdej z osób jest
własnością prywatną i radni sami muszą zadecydować, czy wyrażają na to zgodę.
Większość zgromadzonych na sali osób (radnych, pracowników urzędu gminy,
dyrektorów szkół, sołtysów) nie wyraziła sprzeciwu. Piszę większość, gdyż dwóch
panów z grona radnych stwierdziło, że nie życzy sobie, aby ich fotografować. I
w tym miejscu muszę rozczarować pana Tadeusza Kukulskiego, radnego sołectwa
Strawczynek oraz pana Grzegorza Stępnia, radnego sołectwa Promnik, gdyż artykuł
61, punkt 2 Konstytucji RP stanowi, że Prawo do uzyskiwania informacji
obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów
władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością
rejestracji dźwięku lub obrazu. Myślę że wszystko jest już jasne i na następnej
sesji Rady Gminy w Strawczynie nikt nie będzie miał mi niczego za złe. A
Mieszkańcy mają prawo znać twarze tych,którzy o nas decydują.
Gminny weryfikator
Kończąc już temat
utarczek z naszą gminną władzą opowiem Państwu jeszcze o moim spotkaniu z panem
wójtem na korytarzu urzędu gminy 18 czerwca 2013r. tuż po posiedzeniu
Komisji Gospodarki Komunalnej. Pan wójt, wyraźnie zdenerwowany, zwrócił mi
uwagę, żebym nie parkowała swojego auta na chodniku (faktycznie z braku miejsc
parkingowych najechałam kołami na część chodnika), a także powiedział do mnie –
cytuję: „Od dziś będzie pani weryfikowana”. Niestety, na sesji 26 czerwca
nie uzyskałam odpowiedzi od pana wójta na pytanie, na czym ta weryfikacja
miałaby polegać i kto miałby mnie weryfikować? Osobiście słowo weryfikacja
kojarzy mi się z ustrojem państwowym sprzed roku 1989, gdy wszelkie działania
wykraczające poza wąskie ramy rzekomej wolności był ścigane i surowo karane.
Pięknie na temat tych okropnych totalitarnych czasów, gdy człowiek nie śmiał nawet
śmieć, a wszelkie oznaki niezależności były straszliwie karane, mówił Ksiądz
Proboszcz w swoim kazaniu w niedzielę 30 czerwca. W związku z brakiem
odpowiedzi ze strony pana wójta zastanawia mnie, czy to pan wójt osobiście
będzie mnie weryfikował i czy posiada do tego odpowiednie uprawnienia?
Gminny Cenzor
20 czerwca 2013r. odbyło się posiedzenie Rady
Społecznej Samorządowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Strawczynie. Zgodnie ze
statutem w posiedzeniu Rady Społecznej mogą brać udział członkowie tej Rady oraz
zaproszeni przez Przewodniczącego goście (pisałam już Państwu o tym przy okazji
artykułu na temat przedstawiciela wojewody w Radzie Społecznej naszego SZOZ-u).
Przed posiedzeniem zadałam Przewodniczącemu Rady Społecznej, panu Wiesławowi
Piotrowskiemu pytanie, czy mogę jako obserwator uczestniczyć w tym posiedzeniu.
Pan Piotrowski, czego się zresztą spodziewałam, powołując się na statut SZOZ
odpowiedział, że zapisy statutowe jasno mówią, kto może brać udział w
posiedzeniu Rady Społecznej. Śmieszne to trochę, proszę Państwa, bo to
przewodniczący zaprasza gości i gdyby chciał, to wyraziłby zgodę, abym w tym
spotkaniu uczestniczyła. Warto tu nadmienić, że pana Piotrowskiego na
Przewodniczącego Rady Społecznej mianował sam pan wójt. I jak pan radny
Piotrowski coś mówi, to tak, jakby sam pan wójt przemawiał. Kolejny cenzor w
gminie.